Dwie decyzje, które sprawiły, że nie kłócimy się w domu o finanse | blogojciec.pl

Dwie decyzje, które sprawiły, że nie kłócimy się w domu o finanse | blogojciec.pl

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Nie jestem pewny jak to wygląda u innych, ale z tego co słyszę i z tego co wychodzi z różnych badań – temat finansów bywa częstym powodem kłótni. My wyjątkiem zresztą nie byliśmy i kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. „Za dużo wydajesz na swoje hobby”, „Gdzie się podziały wszystkie pieniądze?”, „Znowu wszystko wydałaś/wydałeś?”, „Ty nie wiesz ile to wszystko kosztuje”. Na szczęście od paru dobrych lat (jeszcze sprzed założenia bloga) wprowadziliśmy jedną zmianę, a niedługo po niej drugą, które sprawiły, że takie słowa niemal się nie pojawiają (nawet gdy z finansami nie jest najlepiej). Jeśli i wy się z tym zmagacie, zapraszam do lektury.

Narastający chaos

Wszystko zaczęło się w momencie, gdy założyliśmy firmę. Pomimo tego, że codziennie widzieliśmy większe czy mniejsze przychody (jak to w większości firm na początku), to jednak na koniec miesiąca okazywało się, że i tak trzeba do tego wszystkiego dołożyć z własnej kieszeni. I znam ludzi dla których nie jest to wielki problem, bo mają z czego dołożyć. My jednak nie mieliśmy, bo wszystko co mieliśmy poszło na inwestycję (nie najmądrzejsza decyzja, ale człowiek uczy się na błędach), a jak wiadomo – gdy sprawy stają na ostrzu noża, o kłótnie jest bardzo łatwo. Na szczęście wtedy mieliśmy pełną świadomość, że kłótnie czy wytykanie palcami kto wydaje ile i na co, nikomu nie pomogą.

Postanowiliśmy więc najpierw sprawdzić, gdzie znikają nasze pieniądze

Aby to zrobić, zaczęliśmy prowadzić budżet osobisty, gdzie trafiał dosłownie każdy wydatek. Decyzja była wspólna, choć fizycznie robiłem to ja, bo ja zwyczajnie lubię cyferki (poważnie). Niektórzy mają jogę, inni medytację, a ja mam matematykę i to wspaniałe uczucie, kiedy wprowadzisz do Excela kilkaset danych, a na koniec okazuje się, że wszystko się zgadza co do drugiego miejsca po przecinku (taka moja wstydliwa przyjemność :). Wtedy też okazało się, że ten budżet, to była jedna z lepszych decyzji w naszym życiu.

Wreszcie przestaliśmy chodzić po omacku

Wreszcie przestaliśmy się zastanawiać gdzie się podziały wszystkie pieniądze i przestaliśmy się wzajemnie podejrzewać o ich marnotrawienie (no bo przecież ja ich NA PEWNO wszystkich nie wydałem, prawda? :). Wtedy też znaleźliśmy te miejsca, w których zdarzało się, że pieniądze nam „uciekały”, dzięki czemu mogliśmy na spokojnie te dziury zatamować i w efekcie utrzymać naszą firmę na powierzchni (a nasze zdrowie psychiczne w jednym kawałku). Oczywiście wiązało się to ze zrezygnowaniem z paru rzeczy na jakiś czas i „zaciśnięciem pasa”, ale przynajmniej wiedzieliśmy od czego zacząć.

To był zresztą dopiero początek

Widzicie, nie do końca wiem skąd to się wzięło, ale ja zawsze strasznie martwiłem się finansami. W sensie zawsze musiałem mieć coś odłożone, bo inaczej zaraz przed oczami miałem najczarniejsze scenariusze (a odkąd mam dzieci, tym bardziej) i czułem, że w każdej chwili mogę stracić kontrolę nad sytuacją. Odłożone nie na wczasy, nie na samochód, nie na remont, tylko tak po prostu, na wszelki wypadek, jako tzw. poduszkę finansową. Wiele razy słyszałem, że niby pieniądze szczęścia nie dają, ale wiem też ile stresu w moim przypadku potrafił przynieść ich brak. Dlatego jak tylko wyszliśmy z tego dołka, to nie porzuciliśmy całkowicie idei budżetu domowego, bo dzięki niej mogliśmy miesięcznie pewną kwotę na rzecz wspomnianej „poduszki” odłożyć. Po paru latach mogę powiedzieć, że moje zdrowie psychiczne jest nam bardzo wdzięczne za tę decyzję.

Był tylko jeden drobny problem

Kiedy każdą złotówkę widzieliśmy czarno na białym, z automatu zaczęliśmy się zastanawiać nad sensownością pewnych wydatków (szczególnie tych, których dokonywała druga strona :). To z kolei groziło powrotem problemów. W końcu jesteśmy małżeństwem i działamy razem, ale jesteśmy też indywidualnymi ludźmi i każdy z nas ma swoje małe „dziwactwa”, które nie zawsze muszą być racjonalne dla innych ludzi. Mi na przykład zdarzy się kupić jakiś mało potrzebny gadżet czy książkę, którą przeczytam pewnie dopiero za pół roku, a moja żona lubi zakupy modowe, których ja z kolei największym fanem nie jestem. Dlatego też, aby uniknąć kłótni o każdy jeden wydatek, postanowiliśmy, że każdego miesiąca dajemy sobie pewien budżet (o ile oczywiście ogólny budżet na to pozwalał), z którego żadne z nas nie musiało się tłumaczyć (w naszych tabelkach nosi on nazwę „Swawola” :).

Ta druga decyzja była bardzo dobrym uzupełnieniem pierwszej

Po wprowadzeniu ich obu naprawdę lepiej się poruszamy i porozumiewamy ze sobą w temacie finansów. Gdy tylko któreś z nas nie wie na co zostały wydane jakieś pieniądze, może spokojnie zajrzeć do budżetu domowego i się dowiedzieć. Gdy jakieś wydatki stają się zbyt duże, to widzimy to na bieżąco i rozmawiamy o tym co z tym zrobić, zamiast obwiniać się wzajemnie o niegospodarność (która wcześniej wynikała po prostu z niewiedzy). Gdy z kolei potrzebujemy na coś zaoszczędzić, to też widzimy już wcześniej, z jakimi konkretnymi decyzjami będzie się to wiązało i podejmujemy świadomą decyzję czy chcemy tak zrobić. Jednocześnie pozostawiliśmy sobie też pewną swobodę zakupów własnych, dzięki czemu każde z nas może sobie od czasu do czasu pozwolić na coś tylko dla siebie, jak nowa sukienka, wyjście do spa czy gitara, o której marzyliśmy od dziecka. W końcu nie chodzi o to, aby w ogóle nie wydawać pieniędzy, ale o to, aby wydawać je na to, na czym naprawdę nam zależy. Podoba mi się też to, co powiedział kiedyś Jacek Walkiewicz o spełnianiu marzeń, tych mniejszych i tych większych: „Są rzeczy, które się opłaca i są rzeczy, które warto”. I moim zdaniem zdecydowanie warto było w naszym przypadku podjąć właśnie takie decyzje, bo nie tylko poprawiło to naszą relację i wzajemną komunikację, ale też pomogło nam zrezygnować z paru mniej ważnych rzeczy, aby skupić się na tych bardziej istotnych. Prawa do zdjęcia należą do Kamil Nowak. Od redakcji Ten wpis publikujemy w ramach kampanii naszego Konta Oszczędnościowego. Poprosiliśmy znanych blogerów o opowiedzenie naszym czytelnikom, jak wygląda ich podejście do oszczędzania, czy udało im się zbudować poduszkę finansową i co znaczy dla nich komfort, który ta poduszka daje. Zapraszamy Was do udziału w anonimowej ANKIECIE, która pozwoli nam poznać Wasze zwyczaje finansowe i podejście do oszczędzania. Dzięki temu będziemy mogli tworzyć treści dopasowane do Waszych potrzeb i oczekiwań.

Popularne wpisy na blogu:

Bezpieczne inwestycje. Lokaty bankowe to jedna z opcji
Leasing samochodowy czy kredyt samochodowy – co wybrać, kupując samochód?
Jak bezpiecznie kupować w Internecie? Sprawdzone metody płatności
Na czym polega różnica pomiędzy poleceniem zapłaty a zleceniem stałym?
Rachunki za prąd mogą być wysokie. Kilka pomysłów na ich obniżenie
Jak odblokować dostęp do bankowości internetowej z mObywatel 2.0? Bank może w tym pomóc
Kredyt na fotowoltaikę. Dlaczego warto go rozważyć?
Karta płatnicza w telefonie. Jak to działa?

19.03.2024 | VeloBank | 6 minut czytania
Refinansowanie kredytu to proces, który czasami może się okazać bardzo korzystny dla kredytobiorcy. Jeśli twoja sytuacja finansowa się zmieniła lub na rynku pojawiły się nowe atrakcyjne oferty, kredyt refinansowy może przynieść spore oszczędności. Na czym to polega i kto może skorzystać z takiej opcji?

Najnowsze wpisy